Cześć kochani!
Nie pamiętam nawet kiedy tutaj ostatnio do Was coś napisałam, minęło sporo czasu, a moje życie odwróciło się totalnie do góry nogami za sprawą małej istotki, która pojawiła się na świecie 8 sierpnia. Wtedy po raz pierwszy mogłam nazwać siebie mamą.
Ciąża - czas wzlotów i upadków
Kiedy w grudniu dowiedziałam się, że pod sercem noszę drugie życie nie umiałam w to uwierzyć. To było jak spełnienie marzeń z dzieciństwa, walka z chorobą w przeszłości, ogrom szczęścia i łzy w oczach, że to właśnie ja będę mamą. Pierwsze miesiące były dla mnie bardzo łaskawe, nie miałam typowych objawów ciąży. Czułam tylko zmęczenie a z czasem i wielki głód. Brzuszek praktycznie do 2 trymestru nie był widoczny. Były dni, kiedy nawet nie czułam się jakbym była w ciąży bo zazwyczaj emanował ze mnie ogrom pozytywnej energii, nie miałam nawet chwili zwątpienia i strachu. No właśnie strach... wiele osób pytało się mnie, czy boje się porodu, czy boje się tego co będzie po gdy już mała będzie z Nami na świecie. Zawsze z moich ust można było usłyszeć słowa ,,Nie boje się". Pewnie nachodzi pytanie ,,dlaczego''? Dlatego, że byłam na to przygotowana - na macierzyństwo. Nie myślałam o porodzie jako o czymś strasznym, każda kobieta daje radę to i ja przecież dam. To co będzie po porodzie tego nikt nie wie, możesz mieć skarba, który przesypia większość dnia i nocy a możesz mieć skarba, który będzie non stop płakał. Dla mnie ważne było to, że będę mieć córkę i będę mogła tulić ją w ramionach. Jednak aby nie było tak za bardzo kolorowo w czasie ciąży nie były same wzloty, był upadek... Kiedy dowiedziałam się 22 czerwca dokładnie 2 miesiące przed planowanym porodem, że moja ciąża może się zakończyć wcześniej ze względu na problemy z szyjką, byłam załamana. Nie wyobrażałam sobie urodzić wcześniaka, z którym mogą być problemy. Wtedy po raz pierwszy zaczęłam się bać, nigdy nie czułam jeszcze takiego strachu o kogoś. Otrzymałam zalecenie na oszczędny tryb życia i dużo leżenia, mało chodzenia. Przez te prawie 2 miesiące kanapa stała się moim najlepszym przyjacielem, a o wyjściu na spacer mogłam sobie tylko pomarzyć. Jednak wiedziałam, że robię to dla kogoś - że robię to dla niej abym mogła ją tulić zdrową dokładnie za 22 sierpnia, nie wcześniej. Dzięki temu, że wierzyłam w to, że będzie dobrze (chociaż było ciężko) , dzięki stosowaniu się zaleceń specjalistów urodziłam w bezpiecznym 38 tygodniu ciąży. Mała urodziła się z bardzo dobrą wagą, dostała 10/10 punktów apgara a ja mogłam odetchnąć z ulgą, że to wszystko już za mną a ja mogę cieszyć się macierzyństwem.
Pamiętajcie, że nie ważne jak jest trudno, nie ważne jak bardzo trzeba zmienić swój tryb życia i przede wszystkim swój tok myślenia to WARTO. Jeżeli robicie to jeszcze dla drugiego człowieka - w tym też nienarodzonego to tym bardziej WARTO :)
Druga część pojawi się w tym tygodniu, będziecie mogli przeczytać o macierzyństwie, które nie jedno ma imię :)
Do zobaczenia 💝